Prawdziwi miłośnicy aromatycznych potraw z rusztu powinni w najbliższy weekend wybrać się do Żnina. 8 czerwca startują tam bowiem II Międzynarodowe Mistrzostwa Polski BBQ – Smoker 2013. Konkursowe drużyny będą walczyć o uznanie jury oraz głosy publiczności przygotowując przysmaki z grilla z wykorzystaniem najlepszych składników, wśród których znajdzie się także jakościowa wołowina QMP.
Zważywszy na fakt, że w naszym kraju grillowanie coraz bardziej zyskuje na popularności, druga edycja żnińskiego święta ma szansę przyciągnąć jeszcze większą niż przed rokiem publiczność, spragnioną kulinarnych wrażeń i dobrego jedzenia. Niewielu jednak fanów grillowania wie, skąd wziął się pomysł na przyrządzenie posiłków w ten właśnie sposób. Jeszcze mniej potrafi powiedzieć, czym różni się polskie grillowanie od tradycyjnego amerykańskiego barbecue. Czas więc rozwiać wszystkie wątpliwości!
Opiekanie mięsa nad ogniem jest najstarszym znanym sposobem przyrządzania potraw, wynalezionym prawdopodobnie niedługo po odkryciu przez człowieka sposobu na rozpalenie ogniska. Można powiedzieć, że zarówno grill, jak i barbecue, są rozwinięciem tej znanej od wieków metody obróbki termicznej. Różnica między grillem a barbecue jest jednak zasadnicza i tkwi w sposobie pieczenia.
Klasyczne grillowanie to opiekanie mięsa nad rozżarzonym węglem. Wysoka temperatura sprawia, że przygotowanie potraw na grillu jest stosunkowo szybkie – trwa zwykle od kilkunastu minut do pół godziny. W tym czasie mięso zostaje upieczone, ale nie wysuszone. W przypadku grillowania dobrej wołowiny QMP, najlepiej więc sięgnąć po lubiące smażenie fragmenty tuszy, takie jak antrykot lub rostbef.
Na barbecue warto natomiast wybrać te elementy certyfikowanej tuszy wołowej, z których smak wydobędzie nieco dłuższa obróbka termiczna. Kwintesencją bowiem prawdziwego barbecue jest powolne przyrządzanie mięsa nie nad ogniem, tylko w gorącym aromatycznym dymie, w niższej temperaturze. Jak głosi legenda, na pomysł niespiesznego pieczenia mięsa nad w tlącym się ognisku wpadli kowboje, wypasający bydło na rozległych amerykańskich równinach. Przypadł im do gustu smak i aromat kawałków mięsa, które spędziwszy – podobnie jak pieczone ziemniaki – kilka godzin w wygaszonym ognisku, dosłownie rozpływało się w ustach.